*zawiera spojlery*
W zeszłym
roku na Mikołajki dostałam książkę ,,Szukając Alaski’’ autorstwa Johna Greena.
Bardzo się ucieszyłam z tego powodu, ponieważ od dawna słyszałam wiele
ciekawych opinii na jej temat. Książka została pierwszy raz wydana pierwszego
stycznia 2011 roku, natomiast w Polsce pojawiła się w 2013 roku. Można ją
zakupić w dwóch wersjach – z filmową okładką lub bez.
Główny bohater Miles
wyjechał ze swojego rodzinnego miasta by spotkać swoje Wielkie Być Może. Znudzony
swoim życiem wyjeżdża do szkoły z internatem do Culver Creek. Poznał wielu nowych
przyjaciół, którzy nauczyli go ,,podwórkowego’’ życia, między innymi palić. Bardzo
podoba mi się proza życia umieszczona w tej książce. Sytuacje są realne i
dobrze opisane z perspektywy młodego człowieka. Również postacie są
przestrzenne, mające wady i zalety. Głowna paczka przyjaciół – Alaska,
Pułkownik, Takumi i Miles jako Klucha – trzymała się razem podczas lekcji jak i
po nich. Od pierwszego wejrzenia Klucha zakochał się w tytułowej Alasce. Bardzo
miło ich wspominam, szczególnie przez ich wielowymiarowość oraz wady i zalety,
które każdy miał inne.
Pierwsze co rzuciło mi
się w oczy był podział książki na dwie części. Pierwszy rozdział został
zatytułowany ,,136 dni PRZED’’ a ostatni ,,136 dni PO’’. Z początku nie rozumiałam dlaczego John
postanowił wdrożyć taka strukturę książki.
Z każda kolejną przeczytaną stroną zdawałam sobie sprawę, że dzień
pomiędzy PRZED i PO będzie jakimś kluczowym momentem dla akcji. I tak się
stało. Pierwsza część była sielankową przygodą poznawania nowych przyjaciół i
poszerzania horyzontów. Druga poszukiwaniem prawdy, zdanie sobie sprawy jak
śmierć bliskiej osoby potrafi zmienić czyjeś życie oraz długa walka z
przyznaniem się i zaakceptowaniem rzeczywistości.
Po śmierci Alaski
wszystko zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Klucha i Pułkownik załamani
podczas żałoby, próbowali odnaleźć powód, dlaczego ich najlepsza przyjaciółka zginęła
w wypadku samochodowym. Sposób ich myślenia, analizowanie i upór był perfekcyjnie
odwzorowany. Uważam, że druga część książki jest o wiele lepsza od poprzedniej
właśnie przez nadzwyczaj realne zachowania przyjaciół Alaski po jej śmierci. Pamiętam,
że po przeczytaniu uroczystości pożegnalnej Alaski nie mogłam zmusić się do
skończenia powieści. Po dwóch tygodniach miałam już odwagę stawić jej czoła J.
Był to ciężki kawałek chleba. Dlatego sądzę, że John Green bardzo dobrze
poradził sobie pisząc to dzieło.
Książka ,, W
poszukiwaniu Alaski’’ zajęła szczególne miejsce w moim serduszku. Pokazała inny
sposób patrzenia na ciężkie sprawy oraz że każde wydarzenia podczas naszego
życia ma jakiś powód. Szczególnie kiedy doświadczymy śmierci bliskiej nam osoby,
ale niestety każdego to czeka. Bardzo polecam zapoznanie się z tą książką. Mimo
że jest napisana o nastolatkach, urzeknie każdego kto jest chociaż trochę
wrażliwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz